+ 48 501 771 951

Rodzina 5/2017

Rodzina: Rodzina z niepełnosprawnością

KOD rodziny: 05/2017

Miejsce zamieszkania: Gdańsk

Rodzina:Rodzina z niepełnosprawnością

(dane osobowe znane pracownikom Fundacji)

KOD rodziny: 05/2017

Zamieszkanie:Gdańsk

 

List matki:


Mam na imię Magda. Jestem trzydziestoletnią samotną matką. Moja córeczka ma na imię Milenka i urodziła się z Zespołem Downa.

Życie nigdy mnie nie rozpieszczało. Mój tata odkąd pamiętam był alkoholikiem. Znęcał się nad moją mamą fizycznie i psychicznie. W domu nigdy się nie przelewało.Wiem, co to bieda i głód. Przeprowadzaliśmy się z miejsca na miejsce, nigdzie tak naprawdę nie czując się jak w domu. Gdy miałam kilka lat mnie i moją siostrę mama oddała na wychowanie swoim rodzicom (moim dziadkom), sama zaś zaczęła układać sobie życie z nowym partnerem. U dziadków też nie było kolorowo. Dziadek do dziś nadużywa alkoholu. W domu cały czas były awantury i krzyki. Nie miałam warunków do nauki. Nigdy tak naprawdę nie zaznałam spokoju- ani w dzieciństwie z rodzicami, ani w młodości z dziadkami. Gdy byłam nastolatką tata przypomniał sobie, że ma córki- pojawiał się sporadycznie, przynosił czasem prezenty. Po jakimś czasie ktoś znalazł go martwego na działce (prawdopodobnie zapił się na śmierć). Z mamą stosunki się unormowały. Dziś mamy stały kontakt.

Odkąd pamiętam musiałam liczyć tylko na siebie. Już w gimnazjum szukałam jakiejś dodatkowej pracy (zaczęłam od roznoszenia ulotek). Od razu po maturze podjęłam stałą pracę. Pracowałam przez cały ten czas, aż do 8 miesiąca ciąży. Ojca dziecka poznałam w klubie, w którym dorabiałam sobie w weekendy jako kelnerka. Początek naszej znajomości był wyjątkowy. Spotykaliśmy się bardzo często. Mój partner wydawał mi się wówczas cudownym mężczyzną. Po trzech miesiącach znajomości zaszłam w nieplanowaną ciążę. Od tego momentu wszystko się zmieniło. Mój partner przestał mnie szanować, wyzywał mnie. Okazał się kłamcą i oszustem. W najmniejszym nawet stopniu nie interesował się tym, jak przebiegała ciąża. Przez cały okres ciąży zwlekał z zakupem czegokolwiek dla nienarodzonego jeszcze dziecka. Po wielu awanturach i wylanych przeze mnie łzach kupił łóżeczko, pościel i kilka ubranek. Gdy byłam w 9 miesiącu ciąży podczas jednej z awantur wyrzucił mnie z mieszkania, które on wynajmował, a w którym mieszkaliśmy razem. Znów trafiłam do dziadków, po urodzeniu dziecka i wiadomości że Milenka urodziła się z Zespołem , spakował resztę moich rzeczy i przywiózł je do dziadków.

Przez cały okres ciąży lekarz nie wspomniał o tym, że dziecko jest obciążone jakąś wadą genetyczną. Jedynie w początkowym okresie zasugerował że przeźierność karku jest za niska , jednak w końcowych miesiącach ciąży nie widział żadnych nieprawidłowości (każda wizyta ginekologiczna była odpłatna).O tym, że Milenka ma Zespół Downa dowiedziałam się chwilę po porodzie (miałam cesarskie cięcie). Wpadłam w depresję. Cały czas płakałam. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że malutka jest obciążona tą wadą. W trakcie pobytu w szpitalu wszyscy mnie wspierali- rodzina (siostra przyleciała z zagranicy), przyjaciele, lekarze, położne. Ja jednak nie potrafiłam się z tym pogodzić, Ojciec dziecka, gdy dowiedział się, że mała jest chora, stwierdził że to może nie jego dziecko i że 60% „chorych” genów pochodzi ode mnie. Pierwszy miesiąc był bardzo ciężki. Prawie nie spałam. Mała nie chciała jeść, traciła na wadze. Z tego powodu znów trafiłyśmy do szpitala. Ojciec dziecka odwiedzał nas sporadycznie, składając nam kilkunastominutowe wizyty (zawsze wykręcał się chorobą i złym samopoczuciem). Nie interesowało go to, jak ja się czuję i jak bardzo jestem zmęczona i załamana wszystkim, co się wydarzyło. Z upływem dni zaczęłam szukać pomocy, czytać o chorobie, poszukiwać informacji o tym, z czym wiąże się moja i Milenki najbliższa przyszłość. Każdego dnia stoi przed nami mnóstwo wyzwań: rehabilitacja, ćwiczenia mnóstwo badań, formalności w urzędach. Obecnie jesteśmy w trakcie załatwiania orzeczenia o niepełnosprawności. Gdyby nie pomoc finansowa przyjaciół nie poradziłabym sobie. Znajomi oddali mi mnóstwo ubranek dla malej. Ojciec dziecka nie łoży na małą żadnych pieniędzy. W ciągu dwóch miesięcy kupił jedno opakowanie pampersów i jeden kocyk. Jestem w bardzo trudnej sytuacji materialnej i rodzinnej. Milenka jest moim pierwszym dzieckiem. Uczę się każdego dnia jak ją pielęgnować, rehabilitować, jak być jak najlepszą mamą. Pomimo kiepskich warunków do życia (mieszkamy w małym pokoju wśród krzyków dziadków) nie poddaję się. Mam dla kogo walczyć.

Zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o wszelką pomoc, Dziękuję wszystkim za każdy gest życzliwości, miłe słowo czy ciepłą myśl wysłaną w naszą stronę.

 

Pozdrawiam serdecznie

Magda, mama Milenki

 

Jeśli chcesz pomóc skontaktuj się z opiekunem rodziny: tel. 539 001 600